samowystarczalność

on wybierał przedmioty i wskazywał je wnętrzem dłoni, ona podnosiła je do ust i szeptała do środka: to, co tkwiło wewnątrz, kwitło na powierzchni. za ostatnim razem wzięła i powiedziała: 'jest puste'. odpowiedział jej 'bo wyjąłem'. ona w płacz i z mieszkania. biegnąc, potykały się schody o półmrok, a rejestry zmieniały się jak za oknem pociągu: 'jej mąż się onanizuje!'

rodzinne święta V

27 grudnia jest pierwszym dniem wolnym, czyli pracującym.

rodzinne święta II-IVb

telezakupy mango i tryb zen. supermarketowy jezus kontra alkoholowy mesjasz. jedz, jedz, jedz póki gorące; pij, póki zimne. piernik ma smakować, a nie wyglądać; wódka ma poniewierać, a nie smakować.

rodzinne święta

radosny taniec wokół radosnego ogniska w radosnej fabryce radosnych fajerwerków.

repetycje III

im dalej w zamieć, tym więcej śniegu, a potem nagle bum i wiatrak, drewniany wiatrak, uderzył mnie niespodziewanym skrzydłem jak gumową pałką. co tu robi dlaczego nie odleciał na zimę? może jeszcze zdąży, jeśli wyruszy natychmiast! śniegu dopiero do połowy drogi.

perukarstwo i dendrologia

te drzewa to najpierw łysieją i dopiero później siwieją.

wielościan

coś, co jest na wielu ścianach.

rewolucje zaczynają się w spożywczym

jakie duże te granaty! a, bo to odłamkowe...

najbardziej okrutna playlista

kiedy już wszyscy o mnie zapomną, włączę najbardziej okrutną playlistę. 30 gigabajtów muzyki i ani jednej wesołej piosenki; 30 gigabajtów muzyki i tyle godzin smętnych dźwięków, że umrę z wyczerpania, zanim dotańczę, dotańczę, dotańczę do końca.

skuteczne odchudzanie

bajki między bajaderki.

słowacki 21

a kiedy umrę, wypierzcie moje serce w domestosie. niech żaden obcy ninja nigdy nie odkryje plam na honorze.
skaz na charakterze nawet chlor czysty raczej nie wypierze.

smok wawelski poleca na obiad

księżniczkę na ziarnku grochu.

repetycje II

we śnie i przez sen robię to samo: żegnamuję, papapuję miasto wschód. szarobiałe miasto, kto ci teraz zaśpiewa piosenkę, że żwir, że piach, że muł, że szkło, że mgła. wyziębione miasto, nikt ci nie zaśpiewa! w swojej szaroszewskiej pasji zdychaj, zdychaj.

kasowanie pamięci

'martwe miasto o 22 ulicach na terenie pięćdziesięciohektarowym'. 'garam masala, kmin rzymski, anyż, kolendra, goździki'. 'język jest dialektem wspieranym przez policję'. 'być kimś, zostać kimś, być gdzieś, zostać gdzieś, być samochodem, zostać samochodem'. '24; 7848'. 'głos jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi'. a wiadomość, której szukałem, musiałem skasować po drodze.

psalm kont

wszystkie systemy gospodarcze sprawne, nie brak mi niczego. mogę się topić spokojnie w zielonych trzęsawiskach.

jednak kręci

koło hermeneutyczne okazało się nadspodziewanie przydatną koncepcją: jak inaczej dałoby się uzasadnić taką a nie inną kolejność filmów podczas maratonu gwiezdnych wojen? tyle godzin czytania nie poszło na marne. dzięki szlejciu, dzięki hajdi! zasłużyliście na kolejne nieudane podejście do lektury.

antykonsumpcjonizm znowu modny
też chcę być modny

jeśli chcemy żeby nasze mieszkania coraz bardziej przypominały wystawy sklepowe, superhipermarkety, hurtownie, magazyny, to czy siłą bezradnej implikacji, siłą bezładnej inercji sami nie stajemy się towarami na ponurych półkach? ach, nie! przecież nie można nas kupić, bo jesteśmy najpiękniejszymi z manekinów podczas przeciągającej się zmiany ekspozycji.

sowizdrzał albo znowu uciekł

'duch szuka swoich ruin a wchodzi do nowych domów'. mam zabawną rymowankę lub sto starych złotych dla osoby, która wyjawi mi, skąd pochodzi ta atrakcyjnie brzmiąca fraza. jest przecież niemożliwe, że sam to wymyśliłem, przyśniłem, przysłyszałem. mnie zdarza się tylko przyczytywać, a i to coraz mniej uważnie, z pominięciem okładek i stron tytułowych.

nieudany plan dla nocorożców

łóżko elektryczne ostatecznym rozwiązaniem kwestii śmiertelnie sennych i bezsennych! kilka iskier pod czaszkę zamiast szczypty piasku pod powieki. wyśpią się za wszystkie noce świata. a co, jeśli ich kości ciemieniowe są za twarde na dwa tysiące woltów, twarde, tak twarde jak u nosorożca? lepiej zostawić samych sobie tych, których sny są za wielkie na ich sen. bo co, jeśli przeżyją aż do trzeciej próby?

niekompletne instrukcje

myszkić rolką.

myślę, że ciekawa propozycja

jeżeli już musimy, to pójdźmy, ale offline.

repetycje

po cichutku przyjeżdżam tam, skąd wyjechałem z niezłym hukiem. czasami chciałbym zostać tu na zawsze, a czasami już więcej nie wracać. dzięki ci, miasto wschód, za te ambiwalencje. nigdy przecież nie lubiłem zbyt prostych sytuacji.

jaskra lub 10 innych

to początkowo było nawet zabawne: te żółte na góra-lewo i fioletowe na prawo-dół cienie wokół każdej litery. było, ale szybko zaczęło jej przeszkadzać. marianna, mrużąc oczy w wąskie wąskie szparki, zajrzała do wikipedii i już wiedziała, że nie ma ratunku. postanowiła, że teraz nic, tylko czeka z wielką łychą, aż cały świat przeobrazi się w jej oczach w morze nieznacznie rozgotowanej kaszy jaglanej. mniam.

czyli jednak nie mam

mam marzenie i dałoby się je spełnić za może nie tak duże pieniądze. chciałbym, żeby po wpisaniu w google'u miron białoszewski wyskakiwał ten tutaj blog. mam marzenie i dałoby się je nie tak znowu trudno kupić, ale wiem, że chociaż w to nie wierzę, to lepiej być sobątworem niż sobowtórem. albo jednak nie?

Q&A

'jaka jest twoja największa wada? kiedy kocham to na umór, a potem robię rzeczy których się trochę wstydzę. jak określiłbyś obecny moment swojej kariery zawodowej? ciągle nie otrząsnąłem się po poprzednim związku i chyba nie jestem jeszcze w stanie zaangażować się na poważnie. czego się spodziewasz po pracy u nas? przede wszystkim szukam przyjacielskiego wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, ale nie jest tak, że seks jest dla mnie zupełnie nieistotny'. popatrzcie: wykułem na sreberko nie jeden, a dwa nudne scenariusze. i jestem taki elastyczny między nimi! haeruj, haeruj, wyhaeruj mnie!

jeszcze raz to samo

'jestem na valium, ale mi nie pomaga, więc popijam martini, ale to też nie pomaga, więc zagryzam relanium'.

tragiczne wiadomości tylko

r o z s t r z e l a n y m   d r u k i e m

pomniejsza panika

a co, jeśli przez noc wyładuje się komórka i budzik nie zadzwoni?

vade metro

z budynku pkp przy targowej zdjęli termozegarek. teraz, biegnąc na swoje tramwaje, nie wiemy, jak bardzo jesteśmy spóźnieni, a jak bardzo za lekko ubrani. umrzemy z wychłodzenia i nawet nie będziemy wiedzieć, o której godzinie. dlaczego zdjęli? kto i z czyjej racji?

niedonos niedospany niedobudzony

obudziłem się w sam środek nocy z poczuciem, że niedośniłem czegoś ważnego. ostatnią sceną snu była kanapka z czarną porzeczką podłączona do alarmu przeciwwłamaniowego i jej buńczuczne zapowiedzi, że podbije rynek reklamy zupy pomidorowej. nie jeść więcej pomelo przed snem! przerośniętym nekromańczom 'dziękuję, nie jadam!' z innej kuchni: cudze naczynia manifestują w moim zlewie z okrzykami i transparentami: 'poderżniemy wam gardła!', 'podczas snu utniemy rękę, którą na nas podnosicie! (z myjką)'. odkrzyknąłem im: 'porządki dziś gwarancją czystego jutra', ale boję się, że to nieprawda, że będę walczyć sam i że to walka skazana na porażkę. spisek, spisek, spisek, więc spisuję. jednak dobrze, że się jeszcze obudziłem.

raport dobowy

tofu marynowane w przeterminowanym sosie sojowym i świeżym czosnku smakowało jak podroby, tylko że bez żyłek. impreza w klatce obok była, że OMG i WTF. dziś rano koło południa rześcy chłopcy nieśli nowe drzwi ze szklaną szybą, jakby z zamiarem niepostrzeżonego ich wstawienia. praskie karaoke trwało do 5, od 5 nadawało ptasie radio program praski. wyprałem całą pościel w nowym płynie do płukania o zapachu migdałów; zapomniałem że panicznie boję się zapachu migdałów. snu mniej, więcej wartości dodanej! cały ten ciąg napisałem chronologicznie wstecz, a to mnie dziwne? spać!

księżyc II

księżyc – wielki, niski, żółty, nienawistnie naleśnikowy; taki, który prześwitami między blokami, szparami między żaluzjami gna ci prosto pod kołdrę, kiedy się potajemnie, po cichutku masturbujesz. zgroza.

astma

'ach, jak trudno mi się dzisiaj oddycha' westchnęła marianna. 'och, odpocznij sobie' szepnęła jej wdrukowana w płuca przyjaciółka. 'ach, ach, chhhhhhhhkqwerty...'

skuteczna promocja literatury

serdecznie państwa zapraszamy na cykl seksspotkań z poetami?

rozprzęganie od snu

koniec świata przez rozprzęgnięcie sensu, wiązań rozprzężenie, a właściwie to zanik grawitacji. grawitacji w ogóle, nie że mleko ucieka górą z kubka, a rozochocone przedszkolaki skaczą na orbitę. wesoła apokalipsa to żadna apokalipsa. 200 szczęśliwców, którzy najszybciej zadzwonili na przekazywany potajemnymi kanałami numer telefonu, załapało się na lot na marsa. głupi, bo tam też dotrze zanik grawitacji i wszystko, ale to wszystko, rozpadnie się na zupełnie bezgwiezdny pył. zanim się dotarłem do kresu dezorganizacji, bardzo się z nich śmiałem. każdą cząsteczką oddzielnie i bardzo tanecznie, cały w księżycowe kroki, a każdy w innym kierunku. z miłością dla świata i wszystkich jego części. a potem się obudziłem i było mi dla odmiany dość smutno. sam nie wiem.

angina

uderzyło mnie to nagle z całym okrucieństwem: jestem z białka, wszyscy jesteśmy. aaaa!