rak skóry

W przypływie dobroci Radek postanowił pomóc światu, to bardzo nienaganne postanowienie przecież. Pewnego marcowego poranka wyruszył więc wraz z innymi wolontariuszami na kwestę uliczną. Z najbardziej entuzjastycznym z uśmiechów przechadzał się od przechodnia do przechodnia:

– Dzień dobry, zbieramy na falę tsunami! Dzień dobry, zbieramy na falę tsunami!

– Ale przecież dopiero co była – zafrasowała się pewna staruszka – Ale podoba mi się twój zapał.

Wrzuciła do puszki całą stówkę, która po sześciu godzinach zbierania złożyła się na kwotę stu jedenastu złotych i siedemdziesięciu groszy. To był dobry wynik, za który Radek otrzymał pamiątkowy dyplom i wzmiankę w lokalnej gazecie. Jak tu się nie cieszyć?

Wieczorem Radek odkrył, że mięśnie mimiczne zdrętwiały mu w uśmiechu, który bardziej niż uśmiech przypominał teraz grymas monopolowego żula. Starał się rozmasować zmartwiałą twarz, lecz zamiast ulgi czuł tylko, że skóra rozwarstwia mu się jak tanie chusteczki higieniczne. Rano natomiast obudziło go dojmujące pieczenie. Przerażony pobiegł do lustra i zobaczył nagie, czerwone mięśnie z delikatnie zaznaczonym prążkowaniem. Rozejrzał się po pokoju i dostrzegł swoją twarz uciekającą pełzakiem w kierunku drzwi.

– Wracaj! – wrzasnął, a zaraz potem wrzasnął po raz drugi, z bólu.

– Nie! – odpowiedziała twarz z uśmiechem.


LINK DO PIERWSZEJ PUBLIKACJI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz